Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/298

Ta strona została skorygowana.

Chuchin był z łodzią swoją w cieniu, ukryty po za filarem mostu, złożył wiosła i pykając z lulki przeżuwał w myśli, jak zagadnąć kochanka swojej córki, któremu nie dowierzał i którego uważał za skończonego łotra.
— Czego on tu wyczekuje, stojąc na moście? Prawda, że słyszy on ztamtąd wszystkie plotki, jakie trzęsą praczki, spłukując wraz z bielizną wszystkie brudy ludzkie, dziejące się w całej okolicy, ale przecież ten bywalec i urwipołeć wie o tem coś więcej niż te kobiety... Nie... nie, on nie po to wpatruje się w wodę... ślepie jego, chociaż małe, patrząc tu widzą dokoła... on wyczekuje kogoś... pewnie ten ktoś ma nadejść ze stacyi kolei...
Ujął wiosła w dłonie i pchnął łódkę przed siebie a wysunąwszy się z pod mostu, zawołał ochrypłym i drwiącym głosem:
— Jużby się chciało puścić wędkę do wody, za rychło, jeszcze nie pora, panie Aleksandrze!
Zaskoczony z nienacka, pan Aleksander drgnął i poprawiając binokli odrzekł:
— Zgadłeś, mój stary... ale ryby, które zwykłem łowić, nie w twoje chwytają się sieci...
Urwał i nadsłuchiwał uważnie, lecz łoskot, który go doleciał nie biegł od dworca, ale od szluzy, więc znów się pochylił nad poręczą mostu, pytając: