Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/299

Ta strona została skorygowana.

— A cóż u was słychać nowego?... Pan Ryszard zawsze jeszcze w podróży po swojej Algieryi?...
— Co tu udawać, gadasz, jakbyś nie wiedział... czyż Rózia nie wypaple ci zawsze wszystkiego, co się u nas dzieje?...
Pan Aleksander skrzywił się z niesmakiem. Unikał on zawsze rozmowy o Rózi ze starym jej ojcem, zdawało mu się, iż tak wypada, lecz ten głupi prostak nie oceniał delikatności uczuć wytrawnego pana kamerdynera, który prawdę powiedziawszy, lękał się również wioseł i pięści ojca swej kochanki. Chcąc zwrócić rozmowę na co innego^ zawołał śmiejąc się:
— Patrzajno, Chuchin... twój lokator spuszcza się do piwnicy!..
Tę żartobliwą uwagę pana Aleksandra wywołał stary Jerzy, który, wyszedłszy z budy ponad rzekę, kierował się ku brzegowi, trzymając w ręku długi kij ze sznurem i butelką. Wlókł się niedołężnie, nogi uginały się pod nim, mrugał szybko nabrzmiałemi powiekami, jakby rażony słonecznem światłem.
— Próżniaczysko — rzekł z pogardą Chuchin. — Dziwną doprawdy myśl mieli moi państwo, żeby oddać budę temu żebrakowi... tylko zapchli moje sieci i zabrzydzi wiosła... Ale pocóż to on wylazł z tą swoją wędą... przecież ryb niewolno jeszcze łapać...