Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/302

Ta strona została skorygowana.

Jerzym, ukazując więc dramatycznym ruchem ręki budę nad rzeką, oraz trzciny, z których wyciągnięto biedaka, mówił głośno:
— Tak, tak, myślałem, że już źle będzie ze starym... chciąłem już iść po wózek ojca Foureat, by zabrał nieboszczyka.
A po cichu dodał:
— Jutru, we czwartek, jest jarmark w Corbeil... proszę być o godzinie jedenastej w sklepie przy ulicy Saint-Spire... Książę tam przyjedzie, więc wybierzecie razem biżuterye, na które pani ma ochotę...
— Nie wiem, czy będę mogła się stawić... Nie mogę przyrzekać nic stanowczego...
Mówiąc to, patrzała w dal na rzekę a widząc znów zbliżających się ludzi, zawołała głośno z udanem współczuciem:
— Biedny stary Jerzy, po takiej kąpieli może dostać zapalenia płuc... a w jego wieku to choroba niebezpieczna... Żegnam pana, bo pani Noël na mnie czeka...
— Do widzenia — i pan Aleksander skłonił się przy tych słowach z wyszukaną grzecznością:
Praczki, nie przestając machać kijankami, zerkały ciekawie ku rozmawiającej parze na moście, a gdy dostrzegły, iż pan Aleksander przesyła końcem palców całusa odchodzącej pani Sautecoeur, roześmiany się na całe gardło i zaczęły dogadywać: Patrzcie, co to za stary łobuz, jeszcze mu nie dosyć Rózi... teraz tej mu się zachciewa!