Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/303

Ta strona została skorygowana.

Lecz taki już los w rodzinie Sautecoeurów... wszak Indyanin całe życie nosił rogi przyprawiane mu przez żonę, teraz przyszła kolej na syna... Rozwesolone swojemi własnemi uwagami, praczki gadały jedna przez drugą, smiejąc się do rozpuku.
Śmiech praczek i hałas raźnie walących klepadeł, dolatał uszu pani Sautecoeur, która, dopędziwszy panią Noël, pomagała jej ciągnąć wózek, namawiając ją przytem, by nazajutrz poszła z nią razem na jarmark do Corbeil. Pożyczą w tym celu karyolkę od sąsiada i same będą powozić... Droga do Corbeil jest prześliczna... przez las... więc i dziecku będzie zdrowo odbyć taką przejażdżkę.
— Tylko z powodu mojego teścia, proszę, niechaj pani pierwsza zaproponuje... On mi zawsze niedowierza niewiedzieć dlaczego... już taki ma charakter... Pani jednej ufa zupełnie. Przed pani przyjazdem nigdy mi nie pozwalał iść samej na spacer... albo szedł ze mną, albo też kazał mi czekać niedzieli, gdy mój mąż przyjedzie z Paryża. Niech pani wymyśli jakie sprawunki na jutro... Proszę to zrobić dla mnie a pani zobaczy, jak wybornie się zabawimy.
O ile stary Sautecoeur był podejrzliwy, o tyle pani Noël była kobietą łatwowierną. Od miesiąca zamieszkiwała ona w domu leśniczego i najzupełniej niczego się nie domyślając, odgrywała rol parawanu, po za skrzydłami którego Karlexis