Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/305

Ta strona została skorygowana.

pani porucznikowej. Przynosił on z sobą wielki parasol, który stanowił rodzaj improwizowanego namiotu. Wymieniane pod nim uściski i pieszczoty dwojga kochanków, były dorywcze, trwożne, zawsze połączone z obawą, iż ktoś spłoszyć ich może.
Gdy nazajutrz rano karyolka wioząca dwie panie z leśnictwa przejeżdżała przez szeroki most na Sekwanie pod Corbeil, ludno i gwarno było w miasteczku, zazwyczaj głuchem i pustem. Domy miasta ścieśnione w górze wokoło starego klasztoru, spuszczając się ku rzece rzedniały, okolone zielenią ogródków i sadów. Pośród nich wyróżniał się wielki dach pokrywający plac, na którym skupiało się targowisko a pieszo idący ludzie i wozy wszelkich rozmiarów i kształtów dążyły ku temu centralnemu miejscu dnia dzisiejszego. Pani Sautecoeur zatrzymała karyolkę w pobliżu klasztoru, prosząc panią Noël, by tutaj na nią czekała, zapewniając, iż śpieszyć się będzie z załatwieniem swoich sprawunków.
— A jeżeli pani albo dziecko się znudzi, to wejdźcie do kościoła, bardzo jest piękny. Zwłaszcza niechaj pani się przyjrzy kamiennemu posągowi rycerza, podobno ludzie umyślnie przyjeżdżają, aby go zobaczyć...
Uśmiechnięta, rozpromieniona, wyskoczyła z karyolki i pobiegła na schadzkę podług umowy z panem Aleksandrem.