Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/306

Ta strona została skorygowana.

Magazyn przy ulicy Saint-Spire pełen był ludzi. Nieco na boku siedział młody książę i wybierał kolczyki, postawiwszy koło siebie krzesło dla przybyć mającej pani porucznikowej. Nadeszła i, siadłszy tuż przy nim, szeptać z nim poczęła przypatrując się kolczykom rozłożonym na kawałku czarnego aksamitu. Dokoła nich rozmawiano głośno, wytrząsając parasolami, krząkając i plując; była to rodzina bogatego włościanina z okolic Corbeil, która przybyła całą gromadą, by wybrać prezenty ślubne dla najstarszego syna, mającego wkrótce się żenić. Każdy coś doradzał, kiwał lub potrząsał głową, śmiano się i dowcipkowano a kobiety w wielkich białych czepcach przypatrywały się z powagą, lecz z iskrzącemi oczami porozkładanym przed niemi kosztownościom. Pomimo typowego obrazu, jaki stanowili ci wieśniacy, para siedzących przy sobie kochanków nie zwracała na nich uwagi. Mieli oni ważniejsze sprawy do załawienia. Indyanin miał dzisiaj nakazaną służbę nocną; przysłano rozporządzenie z Grosbourg, by wszyscy leśni całą noc byli dziś na nogach.
— O godzinie dziesiątej wieczorem przybędę. Miej więc okno od twego pokoju otwarte.
— Ach nie, to zbyt niebezpieczne! Indyanin gotów nadejść. Boję się!
— Boisz się... czego?... Twój mąż jest w Paryżu a Indyanin nie wróci do domu przed godziną szóstą zrana. A przecież usłyszymy, jeżeli kto-