Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/309

Ta strona została skorygowana.

swój zegarek i skinąwszy głową sprzedającej, wyszła, nie rzekłszy słowa. Twarz wszakże miała zmienioną, pani Fenigan bowiem zapytała ją z niepokojem:
— Lidio, co tobie?... Co ci się wydarzyło?
— Brzydkie miałam spotkanie — odszepnęła, siadając do powozu.
A jeszcze ciszej, by stangret nie mógł dosłyszeć, powiedziała nazwisko Karlexisa.
— Ach, pocóż ja dzisiaj przyjechałam do Corbeil!
— To moja wina, najdroższa moja córeczko!.. Ale ty nigdy nie wychodzisz, ani nie wyjeżdżasz z domu, więc chciałam, żebyś trochę odetchnęła świeżem powietrzem.
— Wiem, mamo... wiem, żeś chciała dla mojego dobra... ale miałam jakieś przeczucie, że mnie spotka nieszczęście.
Pani Fenigan spojrzała na nią wzrokiem pełnym przerażenia:
— Nieszczęście?...
— O, nie bój się, kochana mamo, nie przypuszczaj, abym się dopuściła czegokolwiekbądź o coby można posądzać taką waryatkę jak twoja Lidia... Uspokój się, mamo! Uspokój, kocham tylko Ryszarda i nigdy nikogo kochać nie będę, prócz niego!... Ale jakże ja mu powiem o tem dzisiejszem spotkaniu?...
— Zachowajmy to w sekrecie... Tylko my dwie będziemy o tem wiedziały... Możeby to