Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/320

Ta strona została skorygowana.

tem, przypuszczając, że odezwał się z lekceważeniem o czcigodnym starcu i rzekła głosem stanowczym:
— Mniejsza o to, jak jest ubrany, zapewnić pana mogę, że to święty człowiek.
Sędzia się nie usprawiedliwiał, lecz dla zadowolenia pani Fenigan, powstrzymywał gwałtowną ochotę śmiechu, gdy służący, roztworzywszy drzwi, oznajmił gości i w tejże chwili wpadł z niemi ksiądz Cerès, roztrącając wszystko po drodze, byle nie dać się wyprzedzić swojemu towarzyszowi. Na razie nikt nie zrozumiał tego pośpiechu, tylko proboszcz rzucił piorunujące spojrzenie na wikarego, co zmięszało go i onieśmieliło ostatecznie. W naiwności swej niezrównanej i w nieświadomości obyczajów towarzyskich, ksiądz Cerès wyobraził sobie, iż w salonie ten sam istnieje zwyczaj, co w kościele podczas procesyi, to jest, że chłopcy w komżach idą przed dyakonami, dyakoni przed księżmi a księża przed biskupem. Przez wzgląd na przełożonego, ksiądz Cerés chciał w salonie pani Fenigan zachować ten porządek a widząc niezadowolenie proboszcza pomyślał w duchu:
— Gniewa się... i ma słuszność... należało mi bardziej się pośpieszyć... trzeba będzie uważać i przy wyjściu tę rzecz naprawić.
Myśli te sprawiły, iż oczy księdza Cerès stały się zupełnie błędne i prawie nieruchome, wlepił je w postać swego proboszcza, podziwiając swobodę jego ruchów, jego uśmiech, ukłony, sposób