Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/348

Ta strona została skorygowana.

— Wtedy, odchyliłem parasol i zobaczyłem rzecz tak straszną, iż krzyknąwszy począłem uciekać. Ogrodnicy pana Ryszarda byli właśnie koło wrót parku, więc usłyszawszy mój krzyk wybiegli; lecz nie pozwoliłem nikomu ruszyć ciała, chcąc, by najpierwej zawezwano pana sędziego z Corbeil.
Pan Aleksander zamilkł a obecni przyznali, iż słusznie postąpił, zarządzając natychmiastowe śledztwo z ramienia trybunału.
— Czy śmierć została stwierdzona? — spytał Ryszard, chwycony głębokiem wzruszeniem, w którem wszakże było więcej zadowolenia niż współczucia lub przestrachu. Słysząc pytanie Ryszarda, sędzia zamienił z pisarzem pogrzebowy uśmiech.
— Co do tego, nie może być żadnej wątpliwości — odrzekł Delcrous i uchyliwszy trochę parasola, pokazał Ryszardowi czem był teraz książę d’Olmütz, ten piękny uwodziciel serc niewieścich, wytworny młodzieniec, za którym przepadały wszystkie kobiety. Obecnie, przedstawiał on odrażający widok. Skostniałe jego ciało było wykrzywione a głowa, ta prześliczna tak niedawno głowa, była teraz potworną. Zaledwie resztki włosów i zapiekłej krwi pokrywały czaszkę a z twarzy pozostawała tylko jedna przerażającej okropności rana, odsłaniająca miejscami kości ogołocone z ciała, bielące się i czyste jak u szkieletu miejscami zaś przylegały jeszcze do nich szmaty muskułów przeżartych i postrzępionych. Tam