Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/349

Ta strona została skorygowana.

gdzie były oczy i usta, kłębiło się teraz robactwo i uwijały się wielkie czerwone mrówki, których całe zastępy, zbitemi masami, pożerały niedojedzone uszy i szyję. Oto było wszystko co pozostało z księcia d’Olmütz, którego tyle kobiet kochało i pieściło i który do szaleństwa doprowadzał mężczyzn, zazdroszczących mu szczęścia w miłości.
Widząc, iż sędzia Delcrous uchyla parasol dla pokazania nieboszczyka Ryszardowi Fenigan, tłum także rzucił się naprzód pomimo powstrzymujących go żandarmów, lecz zobaczywszy cofnął się przerażony, wydając stłumiony okrzyk zgrozy. Ci, którzy zdołali zobaczyć trupa, opowiadali tym, którzy go nie widzieli „głowę ma na wpół oskrobaną z ciała*.. „robactwo go roztoczyło*... Przerażenie zastępowało wszelkie współczucie. Szmer rozmów nagle ucichł, gdy sędzia skinął, by podjechał wózek ojca Foucart. Słychać było teraz brzęk owadów, unoszących się w powietrzu i stuk kół złowrogiego wozu, uprzątającego ciała nieboszczyków, zmarłych wśród rozdroży. Kilku leśniczych podniosło z ziemi ciało księcia a jeden z nich, delikatnością uczuć powodowany, przykrył mu twarz wielką swoją kolorową chustką. Przenosiny mieli niedalekie, bo wózek stanął tuż obok, ale rozkładające się ciało trupa zbroczyło ich niebieskie mundury krwawą i cuchnącą posoką, kłębami robactwa i gromadami mrówek