Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/352

Ta strona została skorygowana.

którą mam wyjaśnić, powinienem zachować tzeźwość sądu i nie wpadać w śmieszne posądzenia“...
Zwrócił się do pisarza trybunału, dał mu kilka poleceń, ukłonił się dwu lekarzom i wziąwszy Ryszarda pod rękę, rzekł kierując się z nim ku bramie pałacu w Uzelles:
— Chodźmy razem do twoich pań, kochany panie Ryszardzie... Obiecałem im nawet, że będę dziś u nich. One przecież dopiero jutro spodziewały się twojego powrotu.
— Tak. Ale przyszła mi chętka sprawienia im niespodzianki. Więc przybyłem o dzień wcześniej i chciałem wejść niespostrzeżony przez nikogo z domowników, dlatego też szedłem lasem piechotą. Przyznam się wszakże, iż nie spodziewałem się tam spotkać z okropnością tego wypadku...
Ryszard mówił z zupełną szczerością, świadczył o niej nietylko jego głos, lecz i wyraz twarzy spalonej od słońca i sirocco. Patrząc nań, sędzia uczuł wyrzuty sumienia; jakże mógł chociażby na chwilę posądzać tego człowieka o popełnię zbrodni! O mało co nie wygadał się z tem, taką miał ochotę przeprosić Ryszarda za niesprawiedliwość wyrządzoną mu w myśli.
— Tak, rzeczywiście okropny wypadek spadł na rodzinę d’Alcantara... lecz czy wiesz, panie Ryszardzie, iż osobiście czuję się temi czasy tak bardzo szczęśliwy, że tylko o sobie rad mówię. Czyś wiedział o tem, że kocham oddawna panią Elizę, twoją kuzynkę?... Otóż dziś rano biegnąc