Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/37

Ta strona została skorygowana.

weseleni, śmieli się do łez z poczciwej, czystej staruszki, Lidia wszakże nie przyznała się, iż taki sam, jak ona, miała wówczas szacunek dla „waniliowego torciku“ i dla pana Ryszarda, mieszkającego w pałacu. Nie przyznała się również, jak głębokie podziwienie i wrażenie wywierały na młodociany jej umysł park i pałac w Uzelles, zwłaszcza bogactwo umeblowania olśniewało ją swoim przepychem, w czasie wizyt czwartkowych patrzała pilnie na wszystko i czuła się pociągniętą pięknością sprzętów, zielonością trawników, starannością utrzymania ładu w ogrodzie i w pokojach. Zkąd brał się ten arystokratyczny pociąg w tej biednej sierocie? Patrząc na gościniec, doznawała bicia serca, na widok bogatych powozów jadących na dworzec kolei żelaznej, podobały jej się przedewszystkiem czterokonne uprzęże i lokaje w pudrowanych perukach. A może było coś prawdy w półsłówkowych rozmowach zakonnic, które miały przekonanie, że Lidia musiała się urodzić w jednym z bogatych pałaców wznoszących się w okolicy, i że prędzej lub później odkryje się tajemnica jej pochodzenia i należenia do wielkopańskiego rodu?... Już teraz zakonnice widziały jakąś widoczną wolę nieba, że w wigilię wstąpienia do zakonu, Lidia zmieniła niespodziewanie swój los na inny i, zamiast habitu, nosić będzie bogate światowe stroje, chciaż biały skrzydlaty kornet siostry miłosierdzia byłby dobrze pasował z jej jasnemi oczami i pogodnem, niewinnem czołem.