Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/377

Ta strona została skorygowana.

dynie przez miłość dla niego. Ileż razy słyszała ona z jego ust rozpaczliwe okrzyki: „Dopóki ten człowiek będzie żył, nie możemy być szczęśliwymi... bo zawsze myśleć będę, iż on także miał ciebie w swych objęciach... i dokuczać mi nie przestanie obawa, że on cię pożąda i że ty gotowa jesteś uledz mu kiedykolwiek“. Tak, Lidia nasłuchała się podobnych wyrzekać, jakże więc mógł mieć jej za złe, iż postanowiła usunąć przeszkodę tamującą im możność zbliżenia się, którego tak bardzo oboje pragnęli?... Czyż wreszcie ta wielka radość, rozsadzająca mu piersi w chwili obecnej, nie wypływała za świadomości, iż nareszcie on jeden tylko jej pożąda, iż on jeden ma do niej prawo i niepodzielnie poić się będzie słodyczą jej pieszczoty. Ryszard patrzał na łany zboża, ścielące się szeroko u stóp swoich, patrzał na piękność rzeki i zakręt jej ozłocony promieniami słońca, i chociaż znał tu nieledwie każde dźbło trawy, wszystko wydało mu się piękniejsze, szersze, wspanialsze, bo wszystkiemu udzielał własnego zachwytu i radości wprawiających go w stan tkliwości i podniecenia.
Posłyszał lekkie i przyśpieszone kroki, wionęła letnia, muślinowa suknia. Lidia stała tuż obok niego, lecz bardzo blada i trwożna.
— Delcrous przyjechał — szepnęła, opierając się o mur i prawie nie patrząc na męża. — Podobno, że zmieniło się zapatrywanie, co do tej śmierci...