Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/378

Ta strona została skorygowana.

posądzają, że został zabity... i są na tropie wykrycia prawdy...
Jakże pobladły usta Lidii! Szepcząc te słowa, stara się uśmiechać, lecz przychodzi jej to z trudem... Ryszard patrzy teraz na nią, pragnąłby pochwycić ją w ramiona i pocałunkami przywrócić życie tym ustom ukochanym, lecz w sąsiednich ulicach sadu, ogrodnicy poczęli polewać grzędy, słychać brzęk blaszanych polewaczek, gracowanie spieczonej ziemi; patrzy więc tylko na nią pałającemi oczami a głos stara się hamować, by spytać z obojętnością:
— Na jakim tropie?... Cóż oni mogą wiedzieć?... Czy Delcrous co powiedział?..
— Nie. Sędzia nic nie chce powiedzieć, chociaż wszyscy w salonie otoczyli go i gwałtem się dopytają.
— Wreszcie cóż to nas może obchodzić — rzekł Ryszard, pieszcząc rękę Lidii i zabierając ją w swoje posiadanie, po za brzegi szerokiego muślinu rękawa.
Słońce poczynało się chylić ku zachodowi a zroszone wodą kwiaty napełniały powietrze wonią wzmocnionych zapachów. Różnobarwne rabaty sadu lśniły się i promieniały orgią kolorów a wilgocią zwabione drobniutkie przezroczo niebieskie motylki, tumanem krążyły po nad wspaniałością rozkwitłych gwoździków i lewkonij. Mikroskopijne skrzydełka owadów połyskiwały