Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/382

Ta strona została skorygowana.

miłości a teraz po jego dokonaniu słaba, zdenerwowana i w swej niemocy garnąca się do jego boku.
— Przepraszam cię, mój kochany Ryszardzie — rzekł Delcrous, zbliżając się drobnemi i szybkiemi krokami — rozumiem, że nie w parę przerywam ci pierwsze twoje godziny po powrocie do domu, ale chciałbym jaknajprędzej dostać się do Corbeil, więc przychodzę cię prosić, abyś mnie tam odesłał swojemi końmi.
— I owszem, zaraz każę zaprządz.
— Ja pójdę do stajni — rzekła pośpiesznie Lidia, uradowana myślą: „jeżeli Delcrous zaraz odjedzie, to na dziś niema żadnego niebezpieczeństwa“.
Ryszard roześmiał się, patrząc na rozjaśnioną twarz żony i rzekł:
— Chodźmy razem do stajni... nie odchodź bez nas...
Zwrócili się w górę sadu, kierując się ku pałacowi. Jaskółki uwijały się po nad drzewami rozłożonemi w wachlarze lub wielkie kielichy a słońce skośnemi promieniami przeszywało powietrze, złocąc je i ożywiając falami swych blasków. Delcrous skorzystał z pierwszej okazyi, by módz szepnąć do Ryszarda bez zwrócenia uwagi Lidii:
— Pojedź ze mną chciażby kawałek drogi, potrzebuję być z tobą sam na sam chociażby przez te chwilę. Muszę cię zapytać o kilka szczegółów.