Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/390

Ta strona została skorygowana.

ząbków. Przez chwilę dał się unieść swej miłości i byłby nawet chętnie zatelegrafował do Wersalu, przyzywając zastępcę dla prowadzenia dalszego śledztwa, lecz ten tryumf serca trwał krótko i dość łatwo ustąpił przed wymaganiami ambicyi, gardzącej podobną słabością.
Dojeżdżali właśnie do Soisy, gdy z bocznej dróżki wijącej się wśród winnic, wyszła wysoka, czarna postać i zarysowała się wyraziście na kredowo białym szlaku gościńca. Był to ksiądz Cerès.
— Witam cię, księże dobrodzieju — zawołał Ryszard z serdeczną uprzejmością, rozkazując furmanowi, by zatrzymał konie.
Wikaryusz zaczął się dopytywać, czy i właściciel małej parafii wrócił z podróży? Ryszard opowiedział mu, że zostawił pana Merivet w Marsylii, lecz że on wkrótce ztamtąd przybędzie.
— Ale cóż tu robiłeś, kochany ojcze Cerès, wśród pola i o tej porze?... Zapewne, jak zwykle, chodziłeś pocieszać jakich biedaków?...
Ksiądz, zdjąwszy z głowy swój kapelusz o szerokich brzegach, ocierał pot z czoła i siwych włosów, okalających mu głowę srebrzystą koroną i rzekł z prostotą:
— Powracam z twojej posiadłości, panie Ryszardzie... z nad Sekwany... ojciec Jerzy, którego przygarnąłeś w domku nad rzeką, jest niezdrów i kazał mię przywołać.
— Czy bardzo jest chory?...