Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/392

Ta strona została skorygowana.

— Gubi się... sam, jakby naumyślnie, gubi się nieszczęśliwy chłopak — myślał sędzia, spoglądając z rodzajem politowania na swego towarzysza. Litością zdjęty, czy też dyletantyzmem swego rzemiosła pchnięty chęcią utrudnienia samemu sobie śledztwa, które mu się teraz wydawało zbyt łatwe, Dolcrous rzekł:
— Jednakże dziś rano, gdyśmy się spotkali w lesie, powiedziałeś mi, że dopiero co wysiadłeś z wagonu. I chyba, iż tak było rzeczywiście, bo cóżbyś robił w lesie od kilku dni... dlaczego siedziałbyś w lesie, zamiast wrócić do domu, do matki i do żony?...
— Tak, zapewne — szepnął Ryszard nie wiedząc co dalej mówić.
A sędzia pomyślał:
On teraz będzie udawał głupca o niczem nic niewiedzącego.
Pochylił się w stronę Ryszarda i rzekł głosem zniżonym, przyjacielskim:
— Mój drogi, czyś się zastanawiał nad tem, że śmierć księcia d’Olmütz może mieć nieprzyjemne skutki... zwłaszcza dla ciebie?... Bo na nieszczęście cała okolica wie, iż osoba, której imienia nie chcę wymieniać, lecz osoba bardzo ci bliska pozostawała w stosunkach z zabitym księciem...
— Wiem, że ta okoliczność jest znaną...
— Więc musiało ci przyjść na myśl, że posądzenia mogą paść na kogoś z was, jeżeli nie na ciebie... tembardziej jest to uzasadnione, iż trup