Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/405

Ta strona została skorygowana.

tułaczego życia swych sióstr i braci. Wkrótce nikt już na wozie nie myślał o porzuconej dziewczynce, nikt — prócz jej dziadka. Odłączył się od swojej bandy i pozostał koło Soisy, żyjąc odtąd o żebranym chlebie. Przetrwał tak lat trzydzieści, czuwając zdaleka nad ukochaną swoją wnuczką, lecz nigdy nie zwierzył się nikomu, jak blizkie pokrewieństwo łączy go z tą dziewczynką pieszczoną przez zakonnice, dziewczynką, która wyrosła na ładną Lidię i poślubiła bogatego Ryszarda Fenigan, mieszkającego w wspaniałym, zwłaszcza w oczach żebraka, pałacu d’Uzelles.
Lidia wpatrywała się teraz w twarz zmarłego swego dziadka i w pamięci wywoływała wspomnienia z lat dawniejszych. Każdego czwartku dziewczątka w ochronce szły pod opieką zakonnic na dłuższy spacer, najczęściej do lasu. Za każdym razem stary Jerzy szedł za niemi, wpatrując się w Lidię. Ją to przerażało, truchlała, będąc dzieckiem, na widok tego obszarpańca, niespuszczającego z niej oczu a towarzyszki śmiały się z niej, nazywając z cicha starego Jerzego „zakochanym“ i żartując z jego brzydoty, zwłaszcza z łysiny, jakby przeciętej wielką niebieską żyłą, nabrzmiewającą w czasie letnich skwarów. Zdarzało się znów jesienią, iż z powodu słoty, dziewczątka, pomimo czwartku, nie wychodziły po za obręb ochronki. Gościniec pokryty był błotem, z drzew opadały krople zimnego deszczu a szare, jakby przydymione niebo, zasuwało horyzont gę-