Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/41

Ta strona została skorygowana.

zaczęła, widząc, jak dalece ulega swojej matce, jak drży przed nią, powolny na jej skinienie; Lidia poczuła się samą i postanowiła tylko na siebie liczyć w przyszłości.
Młode małżeństwo zamieszkiwało w pawilonie, lecz stołowało się w pałacu, u „pani“ jak z wyróżniającem poszanowaniem nazywała służba matkę Ryszarda. Zachowała ona przy stole dawne swoje miejsce i obyczaj nakładania na talerze; nalewała herbatę i kawę, traktując Lidię, jak zaproszonego raz na zawsze gościa. Po skończonem jedzeniu, młode małżeństwo natychmiast znikało. Chwilami w pierwszych czasach, pani Fenigan chciała przyuczyć swą synowę do zajmowania się gospodarstwem; mówiła jej o zawiłościach ztąd wynikających, o nadzwyczajnej baczności, z jaką doglądać należy ogrodu, kuchni, folwarku, bo wszędzie tam kradną, oszukują. Lidię nudziły te nauki i słuchała, ziewając a Ryszard tak pocieszne urządzał miny, by coprędzęj uprowadzić swą żonę, iż zniecierpliwiona pani Fenigan porzucała rozpoczęty wykład i mówiła, by wracali do siebie, sama zaś, westchąwszy, szła obliczać i układać swoje gruszki, śledzić, czy nie wynoszą z sadu jarzyn i owoców, czy zastawiono pułapki na szczury i koszatki, na których psotność ogrodnik zwalał zawsze winę braków powstających w ogrodzie. Krzątając się koło gospodarstwa, pani Fenigan rozmyślała nad swoją pomyłką; tak, Lidia nie jest tą powolną istotą, na jaką wyglądała. I rzeczy-