Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/415

Ta strona została skorygowana.

ry Jerzy! Więc prysła jej dotychczasowa ułuda o świetności jej nieznanego pochodzenia. Ulotniły się jak senne widziadło, korony i herby rodowe jej przodków a wszak lat tyle przywykła o tem marzyć, jak o dobru jej należnem; w chwilach bólu i cierpień swego życia, wywoływała obrazy na tle świetności, mogącej się naraz przed nią otworzyć i dumę swoją mierzyła wielkością swych rojeń. Lecz teraz wie już co sądzić o swych przodkach, wie, dlaczego od dzieciństwa miała pociąg do dalekich podróży, do wędrówek po krajach nieznanych, odziedziczyła to, po koczowniczych swych rodzicach, należących do bandy włóczących się i pogardzanych cyganów. Ztąd także tlała w jej sercu współczująca życzliwość dla wszystkich włóczęgów i nędzarzy, poznawała w nich rodzinę swoją, plemię swoje a szałasy i brudne cygańskie wozy, ciągnące gościńcem, były jej gniazdem, jej ojczyzną...
Dlaczegóż porzuciliście tę dziecię swoją wy, koczownicy? O ileż szczęśliwszą byłaby, rosnąc pomiędzy swoimi a zwłaszcza o ileż mniej cierpienia miałby dziś Ryszard i zacna jego matka! Myślami temi porwana, Lidia doznawała nieznanego dotychczas bólu. Dlaczegóż nie zmarła, będąc tak blizką śmierci w Quiberon! Lecz żal jej było przedewszystkiem Ryszarda i jego matki. Pocóż zamąciła spokój życia tej prawej rodziny, pocóż wniosła pod dach ich domu szaleństwo krwi ko-