Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/425

Ta strona została skorygowana.

Niespodziewana energia ożywiła teraz leśniczego. Twarz mu zapłonęła, żyły wystąpiły na skroniach i na szyi, czynił nadludzkie wysiłki, by nie wybuchnąć, by nie rzucić się na tego, który go bezcześcił swojemi pytaniami. Siłą woli opanowawszy się, rzekł prawie tonem spokojnym:
— Może być, iż są ludzie, którzy podejmują się podobnej roboty za pieniądze. Lecz po dwudziestu ośmiu latach służby, niespodziewałem się słyszeć podobnego oskarżenia z ust pana, któremu wiernie służyłem. Nie... tego się niespodziewałem...
— Mój kochany, chyba nie będziesz w nas wmawiał, że bajka, którą opowiedziałeś mi na wstępie, ma cośkolwiek w sobie prawdziwego?..
— Wolę wyznać, iż w opowiadaniu tem trochę rzeczy zmieniłem... przez dumę chciałem różne sprawy wprost mnie dotyczące ukryć... ale pal licho wszelkie względy!... Wolę już teraz powiedzieć nagą prawdę i mniej może to będzie bolesne, aniżeli słyszeć zarzut uczyniony mi przez księcia pana!
Stanął i chwytając się rękoma za pierś to za ramiona, chcąc tamować swoje wzburzenie, zaczął mówić:
— Będzie temu dziesięć dni, otrzymałem nagryzmolony list bez żadnego podpisu, w którym przestrzegano mnie, że moja synowa w czasie nieobecności swojego męża, widuje kochanków pokryjomu przedemną... chociaż Bóg widzi, że pil-