Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/428

Ta strona została skorygowana.

ze mną. Będziesz przytem, jak będę go grzebał, aby śladu po nim niepozostało”. Zestraszona, zerwała się migiem i niepotrzebowałem napędzać jej do pośpiechu... Ale wtedy ani mi przez myśl nie przeszło, aby ten, którego zabiłem... Wreszcie, najlepszy dowód, to że gdy przyszliśmy z latarnią do rowu, nim zaświeciłem w twarz temu, który tam leżał, spytałem synowę: „A któż to taki?“ ona zaś, zniżając latarnię ku twarzy nieboszczyka, odrzekła: „A patrzaj, kiedy chcesz!“... Ach, książę panie, gdym zobaczył, com ja nieszczęsny uczynił...
Leśniczy przerwał na chwilę opowiadanie i rękawem swego munduru ocierał sobie pot z czoła, spływający strumieniami na policzki i brodę. Książę spojrzał na sędziego, chcąc widzieć, jakie wrażenie sprawia na nim opowiadanie Indyanina, potem zaraz zwrócił się w stronę leśniczego i spytał zupełnie spokojnie:
— Czem miałeś nabitą fuzyę?...
— Śrutem.
— I gdzie go ugodziłeś?..
— W samą skroń... ot tu... jedna tylko była rana... jakby od kuli...
Zapadło teraz dłuższe i uciążliwe milczenie. Wśród zupełnej ciszy, rozległ się nagle przeraźliwy krzyk matki, jakby i ona naraz ujrzała ową ranę w skroni... ot tu...
Książę się ocknął z zadumania i znów zaczął indagacyę: