Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/43

Ta strona została skorygowana.

Wracając do domu, nie przestawała opowiadać o koszach naładowanych ogrodowizną i windowanych po za mur przez wspólników niewiernej służby... Zamykanie ogrodu nie pomagało, gdyż wszystko przefruwało pomimo największej baczności... Lecz Lidia zagłębiała się we własne myśli i przestawała słyszeć... widziała się małą dziewczynką biegnącą po gościńcu w sierocem ubraniu a teraz temże gościńcem jedzie powozem do pałacu... Dreszcz przyjemnego uczucia przenikał ją całą, zwłaszcza, gdy przejeżdżała pod oknami ochronki w Soisy.
Wieczorne poobiednie godziny, młode małżeństwo spędzała w salonie pani Fenigan. Lidia grała na fortepianie, a Ryszard dawnym obyczajem dotrzymywał matce towarzystwa przy partyi szachów.
Pokazało się, iż ten dziki Ryszard niezmiernie lubił muzykę a nigdy jej przedtem nie słyszał; z muzyką zapoznała go dopiero Lidia, którą ubóstwiał, jako kobietę; słuchając jej gry i patrząc na ukochaną jej postać, doznawał rozkoszy dochodzącej do szału. Partya szachów przestawała go zajmować, posuwał figurami bezmyślnie a gdy znieciepliwiona jego nieuwagą matka zrobiła mu wymówkę, przysuwał się do stołu, odwracając się od fortepianu i tylko półgłosem starał się akompaniować wygrywanym przez Lidię sonatom: pum... pum... pum...