Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/437

Ta strona została skorygowana.

tek potęguje — westchnęła pani Fenigan. — A niechaj pan pamięta, że od trzech dni Ryszard jest w więzieniu i od trzech dni nie mamy o nim żadnej a żadnej wiadomości... Bo ta kartka, którą napisał do żony, jadąc jeszcze do Corbeil, jest tak niezrozumiała, iż wolę o niej nie myśleć...
— Niechaj pani nie wątpi, że muszą go wkrótce wypuścić... Przecież aresztowano go najniesłuszniej, przez pomyłkę... Zaraz nabrałem tego przekonania, gdym tylko spojrzał na pana Delcrous. Miał minę zakłopotaną, nieszczęśliwą, jak człowiek, który popełnił omyłkę, jakiej żałuje... Niechaj pani wierzy, że jestem najmocniej przekonany o rychłym powrocie Ryszarda... Pani, niech pani patrzy! — krzyknął nagle Mérivet z wybuchem radości.
Naprzeciw pałacowej bramy szeroko właśnie otwartej, na tle biało niebieskiej drogi, oświetlonej księżycowym blaskiem, zarysowała się sylwetka dobrze im znajomej postaci. Radość ubezwładniła panią Fenigan. Z głębi swego fotelu szepnęła tylko z uśmiechem:
— Ryszard, mój Ryszard!
— To państwo jesteście tutaj — zawołał nadbiegając a głos jego, sztucznie spokojny i silny, rozbił się teraz w łkanie ze zbyt wielkiego wzruszenia.
Po chwili zaś, skoro tylko zdołał przemówić spytał:
— A Lidia... czy mama miewa od niej listy?...