Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/441

Ta strona została skorygowana.

— Czytaliśmy wczoraj bardzo długo, więc nie miałam odwagi budzić Ryszarda... odpowiedziała Lidia, rumieniąc się z powodu swego kłamstwa i zapłoniona zapinała rękawiczki, idąc spiesznie na mszę do Małej parafii.
Ryszard nie spał, lecz leżał w wielkiem, nizkiem łóżku, marzył rozkosznie, kołysany zmęczeniem pełnem słodyczy. Przez otwarte okno dolatywały do niego dobrze znane mu odgłosy, dzwon wzywający na mszę do kościoła św. Ireny, woda lejąca się przy studni i brzęk blaszanego kubka obijającego się o mur z mniejszym lub większym łoskotem... Dlaczego nie poszedł z paniami na mszę?... Nie chciał, by mu się zbytecznie przypatrywano; wszak z powodu wypadków zaszłych od tygodnia i tak aż nadto zajmowano się nim w całej okolicy. Miał wszakże ochotę zajść kiedykolwiek do kościółka, wzniesionego przez jego przyjaciela, miał nawet wielką wdzięczność dla Małej parafii... tak, niezawodnie, powinien tam pójść którejkolwiek niedzieli.
Wpół drzemiący Ryszard usłyszał głos starego Chuchina, który, stojąc na dole pod oknami, przypominał swojemu panu o sieciach zastawionych przy wyspie, czas byłoby iść je wyciągnąć, nim słońce wzbije się nadto wysoko. Ryszard przypomniał sobie teraz, iż wydał rozkaz, by Chuchin zbudził go dziś rano, w razie gdyby spał za długo, zerwał się więc szybko z łóżka