Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/443

Ta strona została skorygowana.

Ryszard, odprowadziwszy nieco na bok swoją żonę, spytał:
— A ty czy wiesz?...
— Tak, wiem.
— Czy msza żałobna była odprawioną na intencyę tej samej osoby, której składasz co rano kwiaty na dowód pamięci?...
Lidia drgnęła z zadziwienia, pobladła i rzekła spiesznie:
— Tak... a te kwiaty składam na grobie starego Jerzego.
Od kilku dni, Lidia, upojona szczęściem, odzyskanem z chwilą powrotu Ryszarda, niemogła na sobie wymódz zupełnej szczerości, by powiedzieć mężowi o swojem odnalezionem pokrewieństwie ze starym Jerzym. Lękała się obniżyć a może nawet utracić miłość Ryszarda. Może kochać ją przestanie, gdy się dowie, iż jest podrzutkiem wędrownej bandy cyganów?... Bała się zwłaszcza rozmowy z panią Fenigan, o wiele jeszcze dumniejszej od syna. Wahając się, trwożąc, Lidia odkładała swe wyznanie z godziny na godzinę a nawet już teraz z dnia nadzień, licząc przedewszystkiem na księdza Cerès, który najlepiej sprawę tę załatwi. Teraz wszakże, zobaczywszy zmianę twarzy Ryszarda, zrozumiała, iż nie należy dłużej przed nim taić tego, co zaszło w dzień śmierci starego Jerzego.
Ryszard, odprowadziwszy panie do pałacowej bramy, zawrócił znów na gościniec, lecz nie