Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/51

Ta strona została skorygowana.

można, toby mamę zabiło!“ Lidia ruszała pogardliwie ramionami, patrząc na ten brak woli i przestała mówić o Paryżu, widząc, iż musi pożegnać się z myślą przemienienia Ryszarda. Raz więc tylko jeden zdobył się na odwagę, raz jeden był nietylko mężem, lecz kochankiem i jedną noc tylko kochała go, jak kochać pragnęła.
O generale nie było teraz wieści. Ani pisał, ani nie składał spodziewanej przez Lidię wizyty. Myśl, iż ten stary hulaka, o bladych wyłupiastych oczach i fioletowych policzkach, zakpił sobie z niej, bawiąc się nią przez parę godzin spędzonych razem w loży, napełniała Lidię gniewem, oraz wstrętem; czuła się głęboko urażoną, byłaby chciała módz się poskarżyć na doznaną krzywdę, miłoby jej było zemścić się za zniewagę. Lecz raz uznawszy swego męża za marnego niedołęgę, nie zwierzała się przed nim i całą gorycz swych myśli zachowała dla siebie; żal jej wszakże i zniechęcenie do Ryszarda wzmogło się jeszcze; również z żalem i goryczą złożyła swoją strojną suknię i schowała na dno kufra, postanawiając nigdy jej nie oglądać, wiedziała bowiem, iż próżneby tylko wywoływała pokuszenia.
— Czy pani wie, jakie się zdarzyło nieszczęście w Grosbourg? — rzekła raz Rózia, rozbierając wieczorem Lidię.
Okazało się, iż generał został tknięty paraliżem. Był on bardzo chory od czasu, jak spadł z konia przed kilku tygodniami, obecnie zaś stal się zu-