Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/57

Ta strona została skorygowana.

Ani on, ani ona nie uczynili nigdy żadnej aluzyi do tego, co między nimi zaszło w loży w operze. Czasami zdarzało się, iż zastawali sami we dwoje, wtedy brat ją za rękę i przez chwilę trzymał w drżących swych dłoniach a ten niedołężny uścisk, ta niema pieszczota tak bardzo różna od brutalnej i zuchwałej napaści, jakiej się dopuścił w czasie pierwszego wieczoru spędzonego przy niej, napawała Lidię tkliwem rozrzewnieniem. Przez jakiś czas Lidia uważała teraźniejsze zachowanie się generała za dowód życzliwości i podziękowania; przyjeżdżając z mężem do Grosbourg zdawało się jej, że tylko chorego przybywa rozerwać w jego wielkim smutku i rozpaczy. Lecz generał spytał ją raz z nienaeka:
— Jak widzę, mąż pani nie jest zazdrosny?...
A Lidia spytała z kokieteryą:
— Zazdrosny — o kogo?...
— O kogóż ma być zazdrosny, jeżeli nie o tego malca! Czyż pani nie widzisz, że on chodzi za tobą jak cień, śledzi każdy twój ruch, poi się zapachem powietrza, którem oddychasz!
Wypowiedział to z gwałtownością, z uniesieniem, które spowodowało, iż znów słowa plątał i nie domawiał; był to u niego wybuch dotychczas tajonej zazdrości. Lidia chciała zbyć to wszystko śmiechem. Karlexis, ależ to dziecko zupełne! Czyż siedemnastoletni chłopiec mógł myśleć o kochaniu kobiety w jej wieku?... Najniezawodniej wydaje mu się ona zbyt już starą. Lecz książę