Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/59

Ta strona została skorygowana.

ramionach. Obecność Ryszarda uspakajała chwilowe jej trwogi a Ryszard, patrząc na pieszczotliwe zachowanie się młodego książątka, mawiał dobrodusznie: „To nasze dziecko“... Nie zauważył on nawet, iż to miano nadawane chłopcu budziło w Lidii żal, że niema dotychczas rodzonego swojego dziecka. W poczciwości swojej i zupełnem zaślepieniu, Ryszard pierwszy zwracał żonie uwagę na te lub inne doskonałości książątka. „Jest on nieporównany“ — powtarzał co chwila. Na szczęście Lidia posiadała wiele szczerości i wrodzonej dumy a to ja chroniło od banalnej miłostki i niewierności. By coś takiego zajść mogło, musiałaby się nadarzyć niespodziewana jakaś okoliczność; wypadek niepozwalający na dłuższą chwilę rozmysłu.
Pewnej niedzieli pod koniec września, zadziwiono się bardzo w pałacu Uzelles, gdy pan Jan nadszedł sam, bez ucznia swego i bez pudła z wiolonczelą. Spostrzeżono przytem, iż jest niezwykle wzruszony. Okazało się. iż zaszła nagła decyzya... Karlexis jechał nazajutrz do Paryża, by w liceum Stanislas przygotować się do egzaminu wojskowego i przedstawić się w Saint Cyr. Generał miał dziś ostrą rozmowę z synem i nakazał mu ten wyjazd; pan Jan mówił, iż szedł właśnie ze swym uczniem do Uzelles, lecz o kilkadziesiąt kroków przed pałacem Karlexis zawrócił się, oświadczając, iż woli, aby państwa Fenigan pożegnał pan Jan w jego imieniu, albowiem zbyt bę-