Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/60

Ta strona została skorygowana.

dzie cierpiał, osobiście ich żegnając. Wszyscy zwykli domownicy i goście zebrani dla słuchania muzyki zaczęli ubolewać nad odjazdem młodego księcia. Każdemu umiał się on przypodobać. Pani Fenigan twierdziła, iż generał postąpił okrutnie, zamykając syna w szkole w czasie nieobecności księżnej.
— Tak, ona byłaby nie dozwoliła na coś podobnego, ale jej wiecznie niema w domu! Wrzasnął zniecierpliwiony i niezadowolony Ryszard, mszcząc się teraz na szachach i rzucając pionkami po szachownicy.
— Czyż i pana Jana utracimy? — zapytał stary Merivet, popijając lipowe ziółka, które ze wzruszenia pił, nie włożywszy cukru.
Pan Jan oświadczył głuchym swym głosem, iż generał chce go zatrzymać w Grosbourg jako... jako...
— Jako organistę przy pałacowej kaplicy?... — podsunął mu notaryusz.
— Tak, tak właśnie... — odszepnął biedny pan Jan, czujący dla siebie w tej roli wielkie upokorzenie... — i przyjąłem propozycyę generała, bo mam nadzieję widywania mojego ucznia chociażby raz na miesiąc, w niedzielę, gdy dozwalają pensyonarzom na odwiedzenie rodziców.
Wszyscy obecni zawołali chórem:
— Jakto — raz na miesiąc?... Co za straszne okrucieństwo!