Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/63

Ta strona została skorygowana.

zajętą ona była kojeniem jego smutku, współczuła jego łzom, więc jakże mogła jej przyjść myśl posądzania go o wyrafinowaną przebiegłość i dobrze obliczony podstęp? Drzwi skrzypnęły i weszli do kiosku a wiatr rzucił za niemi garść zeschłych liści, które wionęły aż ku szerokiej sofie, ustawionej pod pękiem zawieszonych na ścianie pałaszy o połyskających rękojeściach. Psy, nie czując już ludzi w parku, przestały ujadać i zaległa głęboka cisza.
Przez czas pobytu książątka w Paryżu w liceum Stanislas, wszystkie ich miłosne schadzki miewały miejsce w izbie. Schadzki te były niebezpieczne i rzadkie, raz tyko na miesiąc, w nocy z soboty na niedzielę, gdy Karlexis przybywał odwiedzić swego ojca w Grosbuurg. Wykradał się z domu, gdy tylko pogaszono światła, przeprawiał się przez rzekę, przedostawał się przez mur otaczający park w Uzelles i czekał w izbie na Lidię a przededniem wracał tąż samą drogą do Grosbourg. Schadzki te mogły ich kosztować życie, zwłaszcza niebezpiecznemi były dla Lidii, która z małżeńskiej sypialni wymykała się dla spotkania się z kochankiem. Wracała ze swych wycieczek zdyszana i spłoszona, z narzuconym zaledwie płaszczem na gołe ramiona i za każdym razem lękała się, że spotka Ryszarda na progu pawilonu rzucającego jej pytanie; „Zkąd wracasz?“ Lecz to niebezpieczeństwo podniecało ją tylko; w grozie mogących ztąd wyniknąć skutków, Lidia widziała okupienie swego