Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/65

Ta strona została skorygowana.

stawała sam na sam z generałem, brał ją za rękę i łajał ją jak nieposłuszne, lecz bardzo kochane dziecko:
— Ostrzegałem cię... on ciebie nie kocha... on ciebie nigdy kochać nie będzie... wszak mówiłem ci, abyś się miała na baczności... lecz cóż począć... „il a la cavata, i a la cavata!“
Lidia udawała, że nie rozumie znaczenia słów generała. Otwierała szeroko oczy i patrzała na mówiącego z naiwnem zadziwieniem, lecz on nie zważając na to, łajał ją dalej z tkliwą wymówką. O miłości, jaką miał dla niej, nie wspominał nigdy wprost: mówił o tem jak o dalekiej już teraz przeszłości, rzeczy drogiej, lecz nazawsze straconej.
Raz rzekł:
— Choroba powaliła mnie w samej sile wieku i zniweczyła całą przyszłość, jaką miałem przed sobą. Lecz jeżeli łzy żalu nad sobą wylewam, to tylko ze względu na ciebie.. bom ciebie na zawsze postradał!... Ach, a gdy pomyślę, żeś ty synowi memu oddana... Ach, jakże straszna rozpacz mnie ogarnia!..
Innym znów razem mówił do niej:
— Gdy on wraca od ciebie, zawsze to poznaję, chociaż skrywa się przedemną... Lecz odgaduję z jego chodu... Czuję twój zapach, który uniósł z waszej schadzki. Boleścią jest to dla mnie, niewymowną męczarnią... Żałuję wtedy, iż cierpienie moje chorobą spowodowane, nie jest dotkliwsze. Musiałbym wtedy myśleć i o niem, byłoby to ulgą