Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/77

Ta strona została skorygowana.

Blada twarz generała bardziej jeszcze pobladła, a wielkie jego siwe wąsy drgały nerwowo, chociaż usta składały się do jakiegoś okrutnego uśmiechu. Pan Jan stojący w głębi, wykonywał rękoma rozpaczliwe ruchy, przypominające pociągnięcie smyczka po strunach wiolonczeli. Pani Fenigan wstała i wychodząc rzekła z powagą:
— Życzę państwu, aby mój syn nie spotkał się z ich synem.
Generał drgnął cały, lecz księżna rzekła, uspakajając męża:
— Nie potrzebujemy się niczego obawiać... jeden jest w departamencie Seine-et-Oise a drugi w drodze ku Indyom...
Zaledwie powóz pani Fenigan wyjechał z dziedzińca, przywołano pana Aleksandra do narożnego saloniku.
— Aleksandrze!
— Słucham pana generała.
— Miej na oku Ryszarda Fenigan... słyszysz?... Jeżeli wyruszy w podróż, to jedz za nim i donoś nam wszystko.
A księżna dodała:
— Jeżeli pan Karlexis zapotrzebuje pieniędzy, to niech Aleksander natychmiast się do mnie zwróci.
Ex-kamerdyner zgiął się na pożegnanie nieledwie do ziemi i wyszedł z pałacu zadowolony, wyprostowany i strojny w czarnym opinającym go garniturze.