Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/78

Ta strona została skorygowana.

Wzdłuż salonu w Uzelles, chodził Ryszard wściekły wewnętrznym gniewem i słuchał opowiadania pani Fenigan, która padła na kanapkę z nadmiaru wzburzenia. Zdjęty z głowy kapelusz leżał na jej kolanach, mówiła z gwałtownością a syn, nie przerywając jej, wciąż chodził z zaciśniętemi zębami. Gdy umilkła, stanął przed nią, chwycił ją w silne swoje ramiona i przyciskając do serca, rzekł z niezwykłą czułością:
— Masz racyę, mamo, że trzeba zapomnieć. Ale teraz już skończone. Nie chcę już myśleć o tej niegodziwej kobiecie, niech sobie leci na złamanie karku, nigdy już o niej nie będziemy mówili.
Ryszard szczerze to postanawiał pod wrażeniem gniewu. Myśl, iż Lidia uwiodła tego studencika, rozbudziła w nim jakby poczucie hańby. Po raz pierwszy ujrzał jej postępek w tem świetle i dziwił się, że dotychczas nie zauważył czegoś chorobliwego, histerycznego w tej kobiecie. Matka potakiwała mu teraz, dopomagała do wyszukania innych przykładów upewniających go w tem twierdzeniu, rada przytem będąc, iż znów odzyskała Ryszarda wyłącznie dla siebie.
— Czy wiesz, mój drogi, że wiele jest i naszej winy w całem tem nieszczęściu... Pocóżeśmy ją wyszukali sobie w domu podrzutków?... Prawda, że unika się w ten sposób zetknięcia z jakąś obcą rodziną, lecz też nic się nie wie, kim jest takie dziecko i jakie przywary odziedziczyło ono po nieznanych rodzicach. Ta dziewczyna utrzymy-