Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/83

Ta strona została skorygowana.

równo jak on przybrani w niebieską liberyę i świecące guzy służby księcia generała z Grosbourg. Prócz leśniczych i ogorzałych a dziś odświetnie wystrojonych ich żon, był dzierżawca z Uzelles z rodziną, dwóch muzykantów i pan Aleksander wyświeżony, w lakierkach, jasnych spodniach, z monoklem, przez który zezował ku pannie młodej, brzydkiej, lecz wyfryzowanej i w sukni zręcznie uszytej. Ryszard uległ naleganiu i wszedł wypić zdrowie panny młodej. Obiad właśnie skończono, muzyka się odezwała i ustawiły się pary do kadryla. Ryszard siadł za stołem koło Indyanina i popijając ze swego kieliszka, patrzał na tańczących, słuchając opowiadania swego sąsiada:
— Tak, zdaje mi się, że ona jest zalotna i lubi się wystroić.. Dlatego też mój chłopak niema ochoty, żeby wracała do Paryża... ona tam była panną sklepową... przytem niemocne to... słabe na piersi... więc niechże sobie na wsi wypocznie. On będzie co rano jeździł do Paryża do swego zajęcia, a ja będę mu żony pilnował. Co prawda nie miałem ja szczęścia z moją żoną... no, ale to mnie nauczyło, i może pan być pewny, iż tę upilnuję... ho! hol musi iść prosto... musi...
— Nie wątpię... nie wątpię... — odrzekł na to Ryszard z przymuszonym uśmiechem a w duszy pomyślał, że wielka szkoda, iż nie powierzył Indyannowi straży nad pałacem i pawilonem w Uzelles.