Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/85

Ta strona została skorygowana.

Oto właśnie wlecze się teraz wózek ten płótnem starannie ociągnięty; niewidzialny dla oczu leży w budzie trup służącego a zarazem zakrystyana „małej parafii“; utopił się wypadkiem onegdaj, lecz dziś dopiero znaleziono jego ciało w trawach po nad rzeką. Pan Merivet notaryusz, idzie za wózkiem wiozącym trupa wiernego jego sługi i płacze serdecznie, skuliwszy się i pochyliwszy z żałości.
Wkrótce potem ukazał się oczom Ryszarda stary Jerzy; kroczył gościńcem, trzymając pod pachą kawał chleba a w ręku swój nierozłączny kij sękaty. Wyszedł z furtki przy pałacowej bramie, chociaż to dziś nie jest dzień darzenia chlebem i susami, lecz od jakiegoś czasu Jerzy kręci się prawie bezustannie w Uzelles; co chwila można go napotkać. „On wiecznie jest teraz pijany!“ — mówi o nim Chuchin z pewną zazdrością a gdy dziewczyny folwarczne zobaczą obrzękłą twarz starego Jerzego, o oczach cieknących jakby łzami, pytają się go przez sztachety
— Czyś w miłości nieszczęśliwy, że szukasz zapomnienia w kieliszku?... za kochanką ci tęskno?...
Ryszard patrzał na niego z politowaniem, tak wydał mu się nędzny, niedołężny. Szedł gościńcem, zaczepiając się o drzewa, to ocierając się o mur parku. Zkąd pochodzi ten człowiek? Jaką mową przemawiają te bezzębne usta? Jakim spobem i dlaczego ten włóczęga snuje się od lat tylu