Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/86

Ta strona została skorygowana.

po departamencie Seine-et-Oise i pozostaje równie samotny, odosobniony i nieznany, jakby przebywał najdziksze kraje Afryki. Zbliżył się teraz do pompy, namacał a pochwyciwszy wreszcie kubek starał się go utrzymać równo pod strumykiem tryskającej wody. Ręce mu drżą, nogi oślizgują się po mokrych kamieniach i zleciał mu z głowy pilśniowy kapelusz, niemający już ani kształtu, ani koloru; kubek wypuścił z rąk i nałapana woda rozlała się na ziemię; patrzała na to ze swego podwórza młoda w ciąży będąca kobieta i zaczęła głośno się śmiać, położywszy obydwie ręce na olbrzymim swym brzuchu. Stary żebrak zaniechał łapania wody w kubek i, nachyliwszy się, pił prosto z kranu; woda ściekała mu po brodzie, a słońce, padając wprost na oskubaną, wyleniałą czaszkę, uwydatniało krwiste i gęste pręgujące ją niebieskie żyły.
Ryszard przypomniał sobie, iż raz, stojąc z Lidią przy tem oknie i patrząc na podobnego jak ten włóczęgę, powiedziała mu ona, iż nigdy nie może spojrzeć bez litośnego współczucia na tyle niedoli. Wszak taki nędzarz był kiedyś maleńkiem dzieckiem, miał matkę, która go tuliła do łona, marząc dla syna o świetnej przyszłości. Ryszard przypominał sobie szczere wzruszenie tak mówiącej Lidii a więc była ona litościwą, dobrą, dla czegóż dla niego taką być nie zechciała? Czyż mniej on znaczył w jej oczach od pierwszego le-