Strona:PL Daudet - Mała parafia (2).pdf/93

Ta strona została skorygowana.

szłą niedzielę, proszę... raczcie państwo nie zapominać o małej parafii... do widzenia... do niedzieli... tak, tak, do niedzieli...“
Sąsiedzi wierni małej parafii, wyszedłszy na gościniec, rozpraszali się w różne strony, skrzypiąc nowem obuwiem, szeleszcząc i pstrząc się niedzielnemi strojami. Barbara, stara, odwieczna kucharka pana Merivet, piastowała obecnie urząd zakrystyana, urząd spadły na nią dodatkowo po niespodziewanej śmierci wiernego służącego, który przypadkowo utonął w rzece. Barbara, zamknąwszy na dwa spusty wielkie drzwi kościelne, przyniosła teraz panu klucze, mówiąc: „Wszystko zamknęłam i światła pogasiłam, może pan być zupełnie spokojny... Tylko jeszcze w zakrystyi pozostał ksiądz wikary, ale powiedział, abym na niego nie czekała, bo wyjdzie tędy, przez ogrodzenie“.
Ogrodzeniem nazywano wązki pas gruntu pomiędzy kościołem a żelaznemi sztachetami; grunt zarośnięty był trawą, zielskiem i rozkwitłemi bogato makami, wymykającemi się z pod złomów kamieni, pozostałych z czasów budowania kościoła. Ogrodzenie przypominało mały cmentarz wioskowy.
— Ale ksiądz wikary nie jest cierpiący? — zapytał pan Merivet, miłujący kapłana odprawiającego mszę w małej parafii i troszcząc się o niego nieledwie że na równi jak o całość kościółka.