Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/102

Ta strona została przepisana.

jednostajnego i próżniaczego życia wolała się zdać na wszystkie kaprysy moich lat osiemnastu. Czego ona się spodziewa? Przypuściwszy, że ona dostanie rozwód, ja mam tysiące wymówek, mój wiek, moje położenie, żeby się z nią nie ożenić. Zresztą o rozwodzie dla niej nie ma mowy. Jej mąż, pan F..., którego posądzano zawsze, że jest bardzo obojętny, wścieka się ze złości, jak mi doniósł Aleksander, i mógłby nam spaść na głowę pewnego pięknego poranku. Ale ta zazdrość męża wydaje mi się mniej groźną, niż zazdrość mego ojca, jenerała.
Tak, mój drogi Vallongue, mój ojciec jest zazdrosny o mnie, zakochany szalenie w mojej kochance, która na samem dnie serca żywi gorętsze uczucie dla bohatera z pod Wissemburga, niż dla tego niewiniątka jego syna. Czy to litość zrodziła to uczucie, czy też istniało ono przed chorobą jenerała? Nie wiem; ale przez całe miesiące widziałem jak, — ona przy fortepianie, on w swoim fotelu kaleki, — zamieniali spojrzenia bardziej znaczące, niż słowa, i czułem często, że z turkawką w jej rodzaju, ten ranny, obarczony wiekiem i sławą, był niebezpiecznym rywalem. Stary odgadywał mnie, obawiał się cavaty, przekonany, że ostatecznie zawsze zwyciężę, posiadając to wszystko, czego jemu brakło. Ach! jaki on musiał być nieszczęśliwy, zwłaszcza, gdy ona przepędzała popołudnie w Grosbourg, a ja zabierałem ją i chodziłem z nią po całym domu i ogrodzie. Wyobraź sobie tego kalekiego donżuana, przykutego do fotelu, skazanego na śledzenie zdaleka, na ciągłe mówienie sobie: „Gdzie oni są?.. Co