Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/104

Ta strona została przepisana.

dzać? Czyż mam, znudzony moją kochanką i by jej siebie obrzydzić, okazując się takim, jakim jestem, zamienić w namiętność jej miłostkę? Nie, lepiej zdać się na wolę losu i Najświętszej Panny z Fourviéres, do której ta rozkoszna kobieta ma ślepe zaufanie. Do tego stopnia, że, opuściwszy dom w tem, co miała na sobie, zapragnęła, skoro przybyła do Lyonu, nawet zanim kupiła sobie bieliznę, odbyć pielgrzymkę do Fourviéres i zaopatrzyć się tam w poświęcone szkaplerze i różańce.
Nie odmawiałem jej od tego; brzęk medalików na białej szyi taki ładny, uciecha, która staje się grzechem, rozkosz, jakiej się oddajemy śród wyrzutów sumienia i obawy taka miła! Pomiędzy cudzoziemcami ras najrozmaitszych, którzy mieszkają, albo tylko stołują się w naszym hotelu, zawiązaliśmy stosunki z młodem małżeństwem, państwem Nansen. Mąż Szwed, profesor jakiegoś fakultetu w swoim kraju, mając chore piersi, postarał się o misyę do Włoch południowych. Wraca ztamtąd, ożeniony od ośmiu miesięcy z bardzo ładną córką właściciela hotelu w Palermo. Zabawny to kontrast ten zaprzęg Północy z Południem, a kochają się namiętnie. Mąż rudy, w okularach, łagodny, rachityczny, ramiona ma zgięte w kabłąk, oczy północne, bystre i blade. Ktoś powiedział: „Wznosząc się ku Północy oczy subtelnieją i gasną.“ Innemi są piękne, krótkowidzące oczy Niny, pani Nansen, niby dwa czarne grona, nęcące i lśniące w tem przepysznem włoskiem ciele. Żona trochę za tęga, ale taka prawdziwie młoda i naturalna, tuląca się do męża ze śmiechem ubóstwianej kochanki,