Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/111

Ta strona została przepisana.

szkaniu, zapełniała je nieładem i zamieszaniem, jakie z sobą przynosi. Tu okna na pierwszem piętrze, otwarte na oścież, tam jedno zamknięte szczelnie, przez które widać ponure żółte światło gromnic śród białego dnia, a wszędzie, nawet w głębi ogrodu, nawet pod oleandrami, okropna woń lekarstw i wiórów, jaką wydają łoża śmiertelne.
Czekałem pięć minut w bawialni, na parterze, siedząc na trzcinowej kanapce. Naraz słyszę kroki na schodach. Nina... Powiedziałem Ci, nie prawda? że między mną a tą kobietą nic nie było. W wigilię jej nieszczęścia śmieliśmy się i bawili razem przez cały wieczór na tarasie hotelowym. Flirtowaliśmy wesoło ale chociaż moja żądza bawiła ją, Nina zajęta była przedewszystkiem czuwaniem nad mężem, który grał z moją kochanką sonatę na cztery ręce. Nie widziałem jej od tej chwili. Powiedz mi, dlaczego BYŁEM PEWNY tego co się miało stać... Weszła bardzo blada, ubrana pośpiesznie w czarną suknię, przylegającą, do jej elastycznej kibici; a pod tą osłoną przeczuwało się piękności jej ciała Włoszki. Padła obok mnie, nie mówiąc słowa; dłonie nasze się zetknęły i iskra wybuchła płomieniem... „Ach! panie Karolu...“ I już ją miałem na piersi, na ustach, wyczerpaną bezsennemi nocami, oddającą się, nieprzytomuą, omdlewającą w przeciągłym, gorączkowym pocałunku, który czuć było houbigantem i fenolem... Właśnie w tej chwili gospodyni jej weszła po dwa prześcieradła i wydarła mi z rak okazyę, która już nie wróci.
Niemniej, mój filozofie, co Ty o tem myślisz? Jakim szatańskim sposobem ta kobieta oderwała się od