Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/116

Ta strona została przepisana.

— Dlaczego? Czem się to dzieje, że myśl, iż jutro, o tej samej godzinie będę pomszczony, jeżeli zechcę, że ta myśl oziębiła mnie do tego stopnia? Czy jestem już skończonym nikczemnikiem, czy też tylko niezdolnym do powzięcia jakiegokolwiek postanowienia?
I, chcąc się podniecić, powrócić do gniewnego uniesienia, odczytał listy Charlexisa do żony, które chował w pudełku, by je mieć zawsze pod ręką, na oczach. O! szybko dopiął celu. Wyobraźnia w tym mózgu drzemiącym, odrętwiałym przez działanie świeżego powietrza, potrzebowała, by się ożywić, obrazów zewnętrznych. Podobnie są lubieżnicy, którzy używają książki i wizerunków na pomoc obumarłym zmysłom. Umiał on na pamięć te listy; ale w czytaniu frazesy uosabiały się, wyrazy iskrzyły, jak spojrzenia...
Turkot wiktoryi po piasku wyrwał go z pośród tych widzeń... Matka, już!.. Schował pośpiesznie listy, zrozpaczony, że nie wyjechał przed jej powrotem. Teraz trzeba znaleźć wymówkę, żeby upozorować ten wyjazd, uniknąć łez, błagań. Szukał tej wymówki, schodząc na jej powitanie, gdy powóz zajeżdżał przed dom.
Jakież było jego zdziwienie, gdy spostrzegł na koźle pełno pakunków, a obok pani Fénigan młodą kobietę pod ponsową parasolką, całą w takim szkarłatnym stroju, od egretki toczka podróżnego, aż do jedwabnych pończoch, które pokazała, zeskakując z wiktoryi z żywością młodego chłopca.
— Dzień dobry, Ryszardzie! — zawołała wesoło,