Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/117

Ta strona została przepisana.

pomagając wysiąść pani Fénigan, która dawała znaki synowi.
Głos przybyłej dźwięczał świeżo, miłym akcentem miejscowym, zasłyszanym już kiedyś, jakby dobrze znanym. Ryszard wahał się wszakże jeszcze, gdy matka, wchodząc na taras wsparta na ramieniu damy w szkarłacie, przedstawiła ją:
— To przecież Eliza, kuzynka z Lorient.
Rój wspomnień, zakochanych i szczęśliwych chwil, zawirował w umyśle Ryszarda. Ujrzał znów w pamięci kuzynkę, o kształtach okrągłych, drobnych, galopującą obok niego po równinach Sainte-Geneviéve-des-Bois, przy drzwiczkach lando, gdzie Franciszek Belleguic, bogaty przedsiebierca budowlany, i pani Belleguic, z domu de Kerkabelec, układali się z panią Fénigan co do przyszłego małżeństwa swoich dzieci, które już porozumiały się wyśmienicie. Dwie matki zaś, na nieszczęście, za nadto były do siebie podobne, by się porozumieć. Pani Belleguic z domu de... i t. d..., była Bretonką, wyciosaną z twardego kamienia, — także taki sam „dobry tyran,“ — która chciała prowadzić cały świat, jak wodziła męża, silną ręką, na krótkich cuglach. „Franciszek, który nie jest orłem,“ mówiła o nim, wobec niego, a mąż za każdym razem kłaniał się z błogim uśmiechem; w istocie, nie miał w sobie nic orlego, spokorniały w tem jarzmie małżeńskiem, które mu z biegiem czasu kark nagięło. Ryszard, skutkiem gwałtownej sceny między dwoma dobrymi tyranami, zmuszony był ująć się za matką przeciw rodzicom tej, na którą już spoglądał wzrokiem narzeczonego; poświęcił się, głównie przez słabość, przez