— W takim razie myśli o niej ciągle... Czy to podobna, po krzywdzie, jaką mu wyrządziła?
— Ty tego nie rozumiesz... ani ja, moje biedne dziecko.
Ryszard, siedząc już na koźle, zawołał z dołu; kuzynka zbiegła szybko ze schodów.
Dwie dobre mile dzielą Uzelles od Villeneuve-Saint-Georges. W lekkim powoziku, puściwszy konia pełnym kłusem, Ryszard przebył tę drogę w niespełna pół godziny. Gdy karyolka wjechała na dziedziniec dworca, zapełniony omnibusami, wózkami, ekwipażami, pan Aleksander, w szkockiej czapeczce, potrącany na wszystkie strony przez wystrojonych Paryżan, zwijał sobie papierosa przed salą poczekalną, przypatrując się z wyrazem wyższości i znużenia podróżnego, który ma długą drogę przed sobą, całemu temu tłumowi, co wyległ za miejskie rogatki.
Uprzedzony przez Rozynę Chuchin o zamiarach jej pana, a następnie o przyjeździe kuzynki, pan Aleksander pomyślał, że Ryszard będzie mógł wyjechać dopiero pociągiem wieczornym i że on sam, zyskując w ten sposób kilka godzin, przybędzie wczas, by ostrzedz kochanków. Plan, wykręty, miał w pogotowiu: Skorzystać z obawy, z zamieszania pierwszych chwil, by wyekspedyować księcia na pokładzie „Bleu-Blanc-Rouge,“ u uprowadzić damę lądem, a gdy kochankowie będą nareszcie rozłączeni, siać między nimi zwątpienie, nieufność, kłamstwa, uczynić wszelkie zbliżenie niemożliwem.
Nagły wjazd Ryszarda na dziedziniec zachwiał temi wszystkiemi postanowieniami. Z kąta sali klasy trzeciej
Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/121
Ta strona została przepisana.