min do Saint-Cyr. To raczej jakiś dramat na folwarku lub na dziedzińcu, wymagający obecności pana. Albo może też scena między jego matką a jego żoną... A jednak, nie, ta okropna wojna wewnętrzna, która ich dręczyła w pierwszych czasach małżeństwa, skończyła się już od lat wielu... Więc cóż to takiego?
Słowa „dzień dobry, panie Ryszardzie,“ wypowiedziane tonem uniżonym, po przeciwnej stronie drogi, wyrwały go z zadumy. Czworo czy pięcioro ludzi stało tam opartych o topolę, — nadzorca drogowy, Robin, Roger, listonosz, praczka, siedząca na swych ciężkich, przeładowanych bielizną taczkach, — a wszyscy słuchali z otwartemi ustami i wytrzeszczonemi oczyma historyi, jaką im opowiadał p. Aleksander, dawny kamerdyner w Grosbourg, wysoki, wygolony, elegancki, ubrany w garnitur biały flanelowy, trzymający w ręku laskę od wędki czarną bambusową ze srebrną obrączką. Co on tam opowiadał, że umilkł tak nagle, spostrzegłszy Fenigana? Dlaczego ta ironia w ukłonie wydalonego sługi, takiego zazwyczaj płaszczącego się i pełnego szacunku? Później najdrobniejsze szczegóły tego ranka staną w pamięci Ryszarda z okrutną dokładnością; wytłómaczy sobie wszystkie te fakty, które teraz zauważył zaledwie, bo nie miały dlań znaczenia.
Przed kościołem, białym jak nowy grobowiec, na skraju zakurzonej drogi, znów go ktoś zawołał: stary Merivet, w cylindrze i długiej szarej bluzie, z pędzlem w jednej a garnkiem czarnej farby w drugiej ręce, zajęty był bardzo odświeżaniem, — jak mówił, — napisu na froncie kościoła,
Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/13
Ta strona została przepisana.