Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/130

Ta strona została przepisana.

— Tak jest, kuzynko. Bardzo zacny człowiek, ale podzielam zdanie naszego kochanego proboszcza z Draveil, że brak mu godności i powagi duchownej. Wyobraź sobie, że wziął do siebie wszystkich Lucriotów, babkę, obie córki, gdy ojciec siedział w więzieniu w Melun.
Ryszard odwrócił się nagle.
— Gdyby nie ten ksiądz, moja matko, gdy Lucriot powrócił z Melun, po uwolnieniu...
Przerwał i spojrzał znów na drogę, gdzie śmiechy wzmagały się coraz bardziej.
Ksiądz Cérès nietylko sutannę miał nową; przywdział też pierwszy raz swój duży kapelusz i trzewiki ze sprzączkami, i dumny, że w tym odświętnym stroju pójdzie odwiedzić swoich ubogich, myślał: „Nie poznają mnie,“ — gdy zatrzymało go zbiegowisko. Ryszard, stojąc w oknie, nie mógł dosłyszeć co ksiądz mówił do nurzającego się w błocie żebraka, zrozumiał tylko, że, po daremnej odezwie do tych, którzy go otaczali, wikary pochylił się nad tym tłomokiem zabłoconych łachmanów, podniósł go silnemi rękoma i, wziąwszy go pachę, pociągnął za sobą, nie dbając ani o śmiejących się, ani o swoją piękną sutannę. Gdy znikali na zakręcie drogi, śród żaru słonecznego, Eliza, śmiejąc się, rzekła:
— Ładnie będzie ksiądz wyglądał za chwilę.
Pani Fénigan zaś dodała:
— Byleby go nie zaprowadził do siebie.
— Przypominasz mi, — odezwał się Ryszard, zmierzając ku drzwiom, — że ja mam kąt dla tego biednego starca.