Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/136

Ta strona została przepisana.

dzie pobierają się rozkochani w sobie wzajemnie, zawsze mają tę ukrytą myśl: jeśli nie pójdzie, drzwi otwarte.
— Ależ ostatecznie, panie Mérivet, gdy biedna istota jak... jak...
Eliza chciała powiedzieć Jak ja,“ ale łzy ją dławiły. I, nie mogąc dokończyć frazesu, nalewała sobie jednę po drugiej duże szklanki wody, by pokonać wzruszenie. Po chwili kłopotliwego milczenia, gdy każdy czekał na to co ona powie, Mérivet zwrócił się do matki Ryszarda, traktując kwestyę ogólnie.
— Takiej biednej istocie, któraby nie znalazła w małżeństwie ani szczęścia, ani miłości dałbym radę: Zamiast rozwodzić się, pomyśleć o małej parafii; chodzić do kościołka bez proboszcza, z dzwonnicą, która ma szczeliny, gdzie ptaszęta leśne ścielą swe gniazdka. Niechaj wejdzie tam tylko na czas jednego „Ojcze nasz,“ prostej modlitwy rezygnacyi i wyrzeczenia się... w tem cała tajemnica szczęścia.
Znano łagodny obłęd poczciwca i siedzący dokoła stołu zamienili uśmiechy, które zakończyły obiad weselej niż się zaczął.
Następnego dnia, ponieważ drogi wyschły aż do lasu, Eliza i Ryszard, jak zazwyczaj, wybrali się na konną przejażdżkę. Jechali przez mały Sénart, gdzie wąskie ścieżki ocienione dębami krzyżowały się między łomami kamienia, zarosłemi powojami, głogiem, paprocią, pełnemi wody deszczowej w zagłębieniach, służących za sadzawki sarnom, królikom i bażantom. Eliza zaproponowała krótki odpoczynek, a skoro tylko