Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/137

Ta strona została przepisana.

przywiązali konie do drucianego okratowania, otaczającego terytoryum myśliwskie d’Alcantarów, i usiedli obok siebie na mchu w tej gęstwinie zarośli:
— Mam ci zadać poważne pytanie, Ryszardzie, — rzekła, patrząc mu prosto w twarz, — a twoja odpowiedź będzie miała wpływ na moje życie; to też chcę, żebyś mi odpowiedział bardzo szczerze i bez zastrzeżeń. Co myślisz o panu Delcrous? Czy ci się zdaje, że on będzie dobrym mężem?
Ryszard tak się tego nie spodziewał, że długo trwało, zanim zdobył się na kilka wyrazów i to całkiem głupich:
— Mężem dla ciebie?
— Dla mnie. Przykrzy mi się żyć samej. Wydaję się wam wszystkim bardzo wesołą... Gdybyś wiedział ile razy ja się śmieję bez najmniejszej ochoty.
Figlarność jej małego noska, jej ust, o wyrazie zlekka drwiącym w kącikach, zadawała kłam melancholijnej zwrotce: ale akcent jej był szczery i przywrócił młodej kobiecie sympatyę kuzyna. Ileż to komplikacyi w najprostszej istocie! Gdyby go była zapytała: „Kochasz mnie? Czy mogę mieć nadzieję, że się kiedyś rozwiedziesz i zechcesz mnie za żonę?“ — miał odpowiedź gotową: „Nie kocham cię. Nie chcę się żenić powtórnie...“ A mimo to poradzenie jej, żeby wyszła za innego, kosztowało go niemało.
— Czy Delcrous jest człowiekiem uczciwym?., tak, zdaje mi się... Ale on taki ambitny... i taki nieczuły!.. Przypominam sobie, przed dwoma laty, gdy skazał zabójcę Meillottesów. Zacierał ręce, powta-