Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/150

Ta strona została przepisana.

flanelowej kurtce, z szerokim pasem jedwabnym dokoła stanu, z twarzą, zarumienioną, z wilgotnemi policzkami. Uśmiechnął się na widok szybkiego ruchu księżnej, która ukrywała list.
— Czuć tutaj tajemnicę, — rzekł.
I, podniósłszy kulę rakietą, znikł między gałęziami, pozostawiając po sobie czar wdzięku swojej zwinności i lekkości. Wszystkim trojgu przyszła ta sama myśl, którą matka sformułowała jak następuje:
— Taki klejnot i ja mam pozwolić, by mi go uszkodzono?.. Idę coprędzej napisać do Boutignana.
Gdy pozostał sam z Janem, jenerał zerwał się energicznie.
— Daj pan pokój, daj pokój... Chcę spróbować.
Stojąc i chwiejąc się na miejscu, odwrócił się profilem, ustawił nogi pod kątem prostym i chciał podnieść laskę, celować na komendę, lecz zatoczył się z otwartemi ramionami i byłby upadł, gdyby nauczyciel go nie podtrzymał i posadził na ławce.
— Pojedynek w tych warunkach! — szeptał biedny człowiek, wycierając czoło oblane potem wysiłku i oczy, z których potoczyły się łzy.
Po chwili milczenia, dodał:
— Powiedziała mi przecież, że nie mogę utrzymać się na nogach!.. A jak w jej tonie brzmiała pogarda żony dla męża, który nie może już obronić ani jej, ani dzieci!
Gdy tak mówił ze wzrokiem w ziemi utkwionym, słychać było w parku dźwięk śmiechu i odgłos uderzeń rakiet bawiącego się wesoło grona.