Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/151

Ta strona została przepisana.

Książe spał jeszcze nazajutrz rano, gdy przyniesiono do Grosbourga list rekomendowany z marką z Draveil. Na skutek wydanego wszystkim odźwiernym rozkazu nic nie mogło dojść do Charlexisa, nie przeszedłszy poprzednio przez ręce jego matki; księżna też, podpisawszy się w kwitaryuszu listonosza, otworzyła bilecik Fénigana, jeszcze obelżywszy niż pierwszy. Nie powiedziała o nim nikomu, a ponieważ Charlexis został wezwany tego samego ranka do Melun depeszą zwierzchnika, przeto uspokoiła się, gdy następnego dnia przy śniadaniu nadeszła nowa posyłka od Ryszarda, tym razem dla ojca, z kopią obelg dla młodego księcia:
„Co myśli o nich książę d’Alcantara? Czy okaże się takim samym tchórzem jak jego syn?“
Księżna, siedząca wprost męża, dziwiła się, że on nie je. Nie mógł utrzymać widelca, palce drżały mu zbyt silnie. Zamiast odpowiedzieć żonie, podał jej dwa listy, które przed chwilą otworzył. Ona zgarnęła spojrzeniem te obelgi, rzucane jej mężowi i synowi i, całkiem spokojna teraz, kiedy wiedziała, że syn jest bezpieczny, rzekła:
— To śmieszne, wie przecież, że ty się bić nie możesz.
— Nie wie... Widział mnie konno onegdaj.
— W takim razie musiał cię także widzieć na ziemi, bo niedługo pozostałeś w siodle... Zresztą, można się porozumieć. Poślę mu pana Jana.
Okulary nauczyciela latały, jak przed zbyt trudną partyą wiolonczelową.